23.10.2021

Cząstka duszy - Harrmione

 Kochała patrzeć w bezkres na firmamencie, próbując pamiętać o tym, że kiedyś również potrafiła być szczęśliwa. Tym razem nocne niebo nakrapiane było milionami lśniących gwiazd, które nie migotały radośnie dla niej lecz ku uciesze weselnych gości. I nawet fajerwerki Freda i George’a nie mogły równać się z tymi cudami, na które tęskno spoglądała. Letni wiatr rozwiewał jej włosy, a ich kosmyki przysłaniały jej twarz. I dobrze, bo nikt nie był w stanie dostrzec jej smutnego spojrzenia. 

Hermiona Granger stała z dala od roześmianych gości, nie potrafiła się razem z nimi bawić. Wolała trzymać się z boku, unikać ciekawskich spojrzeń, mając nadzieję, że ciemna noc wchłonie ją i zakończy ten koszmar. A jednak nie mogła się powstrzymać od tego, by co chwilę spojrzeć na tańczących nowożeńców. 

— Ładnie razem wyglądają, prawda? — spytał mężczyzna, który nagle pojawił się obok niej. Był to nie kto inny, jak sam ojciec panny młodej — Artur Weasley. Tryskał radością i dumą. Z resztą cała ich rodzina zdawała się być tego dnia najszczęśliwsza na świecie. 

— Tak — odparła cicho, odrywając spojrzenie od gwieździstego nieba i skierowała je na parkiet, gdzie lśniły dwie inne gwiazdy.

Pośrodku wirowała najjaśniejsza para tego wieczoru — Ginny i Harry, Państwo Potterowie. To było ich święto, ich wesele. Świeżo upieczona Pani Potter nigdy nie wyglądała równie pięknie, co tego wieczoru. Hermiona nie wiedziała czy to za sprawą tej cudownej białej sukni, czy może dlatego, że przez całą noc mężczyzna, którego kochała, nie odstępował jej na krok. Natomiast Harry prezentował się w eleganckim fraku nad wyraz przystojnie i gdy tak na niego patrzyła, nie mogła pozbyć się myśli, że tak powinien wyglądać zawsze — pewny siebie, wyprostowany, z delikatnym, rozmarzonym uśmiechem na ustach. Para młoda poruszała się po parkiecie z gracją, ciesząc oczy rodziny i przyjaciół. 

— Nigdy bym nie pomyślał, że ten Harry Potter będzie moim zięciem — westchnął Artur, wychylając kieliszek i wypijając jego zawartość. Hermiona spojrzała kątem oka na pana Weasleya i dostrzegła w oddali inną parę. 

— Ron również wydaje się być szczęśliwy — zauważyła, przyglądając się chwilę swojemu przyjacielowi, który tulił w ramionach rozanielona Lavender Brown. Nie spodziewała się, że po tym wszystkim, zobaczy tych dwoje jeszcze razem. Sama nie wiedziała, jak patrzeć na ich związek, bo jej zdaniem nie tworzyli zgranej pary. Ale przecież spotykali się znowu dopiero od trzech miesięcy, a ona nie miała prawa oceniać wyborów Rona. Po wojnie zrozumiała jednak jedno — najważniejsze by jej przyjaciele byli szczęśliwi. 

— Nie jest ci przykro? — spytał Artur, a ona pokręciła głową. Uśmiechnęła się jednak do pana Weasleya. Wiedziała, że zarówno on, jak i jego żona, traktowali przyjaciół swoich dzieci niczym członków rodziny i chyba wierzyli w to, że któregoś dnia ona i Harry faktycznie będą mogli nazwać siebie Weasleyami. Połowicznie im się udało. 

— Nie, cieszę się jego szczęściem.

— Ty również będziesz szczęśliwa, Hermiono — zapewnił ją pan Weasley. — A tymczasem baw się! 

Powiedziawszy to uśmiechnął się szeroko i odszedł w poszukiwaniu swojej żony. Hermiona jednak wróciła do podziwiania gwiazd. Przyglądała się im, jakby były wspomnieniami — odległymi i nieosiągalnymi, które już nie wrócą. Nawet nie spostrzegła, gdy obok niej pojawił się kolejny rozmówca.

— Dlaczego nie tańczysz? — zapytał ją Harry, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Tak samo jak kiedyś… 

— Nie umiem tańczyć.

— Nie kłam, przecież wiem, że potrafisz — stwierdził Potter, szturchając ją w ramię. 

— Wiesz? — spytała z nadzieją w głosie, spoglądając mu głęboko w oczy.

— Oczywiście, pamiętam ciebie na Balu Bożonarodzeniowym — odparł, tarmosząc sobie włosy. Po wojnie robił tak znacznie częściej, ale Hermiona twierdziła, że ten gest zupełnie mu nie pasuje. 

— Faktycznie… — westchnęła smutno i próbując ukryć swoje rozczarowanie, odwróciła wzrok. 

— Dlaczego jesteś smutna? — dopytywał jednak, patrząc na nią niezwykle intensywnie tymi swoimi zielonymi oczami. — Chodzi o Rona i Lavender? 

— Nie, Ron i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi i cieszę się, że układa sobie życie. 

— W takim razie o co chodzi? — Potter nie dawał za wygraną. Z resztą jak zawsze… Nie był jednak świadomy, że gdy walczy się o wszystko, to również można wiele stracić. On, choć nieświadomie, zapłacił tę cenę. 

— O nic, Harry… 

— Dobrze, jeśli nie chcesz, to nie mów — westchnął i złapał ją za rękę, spoglądając przy tym w jej oczy. — Hermiono, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawdzięczam ci życie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Nigdy ci tego nie zapomnę. 

Ale jednak zapomniałeś, przeszło jej przez myśl, gdy przyglądała się, jak Potter wraca do swojej żony.

***

— Myślisz, że wróci? — spytała Hermiona, patrząc na zmartwionego Pottera. Ron zniknął kilka dni temu, porzucając ich pośrodku lasu w tym mizernym namiocie z medalionem Slytherina. Pozostawił po sobie jedynie żal i trzeszczące radio, które od tamtego momentu nieustannie wygrywało jakieś melodie. Nie mieli pojęcia, gdzie mógłby teraz być. Najchętniej oboje natychmiast wyruszyliby go szukać, ale nie mogli… Mieli misję do wykonania, a im dłużej zwlekali, tym bardziej przerażała ich wizja kolejnych horkruksów, których nie zdążyli jeszcze odnaleźć i zniszczyć. 

— Nie wiem, Hermiono, mam nadzieję, że jest bezpieczny — westchnął Harry i przysiadł obok dziewczyny. Wyglądał mizernie, jakby dźwigał na barkach losy całego świata, a nagle wraz z Ronem runął jeden z filarów, które nie pozwalały mu się załamać. Z początku był wściekły, ale teraz, gdy gniew zniknął, zdawał się być strasznie zagubiony. — Wiem, że ci na nim zależy. 

Zapatrzyła się przed siebie, zastanawiając się, ile prawdy było w słowach wypowiedzianych przez Pottera. Oczywiście, że jej zależało. Ron był częścią jej życia i nie wyobrażała sobie, że mogłoby go zabraknąć. Tylko nigdy nie nazwała tego, co czuła względem Weasleya. Ani wtedy, gdy rok temu spędziła długie godziny przy jego łóżku w Skrzydle Szpitalnym, trzymając go za rękę i czekając aż wybudzi się po wypiciu zatrutego miodu, ani teraz, gdy w sytuacji beznadziejnej, kiedy żadne z nich nie miało już skąd brać sił do dalszej walki, zostawił ich, a ona i tak nie potrafiła się na niego tak naprawdę wściec. Domyślała się, że Ron nie miał takiego problemu, że był świadomy uczucia, którym ją darzył. Ale nawet ten fakt nie mógł zmusić jej do tego, by sama nazwała ich relację. Bała się, że wtedy wszystko mogłoby się zmienić… 

— Myślisz o Ginny? — zapytała, próbując zmienić temat. — Chciałbyś do niej wrócić? Być teraz z nią?

— Pewnie, że chciałbym wrócić — stwierdził Harry, a Hermiona poczuła bolesne ukłucie w sercu. Z resztą nie po raz pierwszy. — Jednak byłoby to trudne. 

— Dlaczego?

— Ponieważ musiałbym jej powiedzieć, że już jej nie kocham — stwierdził Harry, garbiąc się mocno, tak że nie zdołał dostrzec szoku, który wymalował się na jej twarzy. — Wiem, że wszyscy oczekują ode mnie czegoś innego, ale ja nic już do niej nie czuję. Nie będziemy kolejną, idealną parą, która będzie wiodła szczęśliwe życie. Miałem wrażenie, że Ginny mnie rozumie, że sama doskonale wie, co przeżyłem, ale… To nie ona przeżyła to wszystko ze mną, tylko ty.

— Ja?

— Tak, bo ty… — zawahał się i zamilkł. — Nieważne, zapomnij… Ron pewnie niedługo wróci i wszystko się ułoży. 

— Dlaczego wszyscy myślą, że chcę być z Ronem? Dlaczego ty tak myślisz? — zapytał nagle Hermiona, wyładowując całą frustrację, która nagle się w niej zrodziła. Jak Harry mógł mówić o oczekiwaniach względem samego siebie i Ginny i zaraz po tym zakładać, że ona i jego przyjaciel będą razem? Spojrzała na niego z żalem, uświadamiając sobie, że to jedno zdanie, które padło z jego ust, wystarczyło, żeby zrozumiała swoje uczucia, które już przecież od dawna nią targały. — Nie chcę! Owszem, jest dla mnie ważny. Nawet bardzo ważny, zależy mi na nim, ale to mój przyjaciel. Tylko przyjaciel. 

— Tylko? — zdziwił się Harry. — Ale ja myślałem, że ty… że on… wy razem… 

— Tak nie jest — zapewniła go, łapiąc za rękę. — Kocham kogoś innego.

— Kogo?

Hermiona nie odpowiedziała na to pytanie. Nie potrafiła. Nie potrafiła wypowiedzieć na głos tego imienia, ale nie potrafiła też przerwać tego, co się właśnie działo. Pochyliła się ze strachem w stronę Wybrańca i nieśmiało zetknęła swoje usta z jego, składając na nich delikatny pocałunek. Bała się tego. Bała się od momentu, gdy uświadomiła sobie, że uczucie, którym darzy Pottera, nie jest takie samo jak to, które odczuwała względem Rona. To zawsze był Harry, to on był dla niej najważniejszy. Ale on nigdy nie pozwolił jej nawet pomyśleć o tym, że być może również jest dla niego ważna. W ten sam sposób… Obawiała się, że Harry ją odepchnie, każe zapomnieć i każda kolejna sekunda, utwierdzała ja w tym przekonaniu, ale nagle poczuła, jak jego ramiona obejmują ją w pasie i niepewnie przyciąga bliżej siebie. Ich pocałunek stawał się pewniejszy i coraz bardziej zachłanny, a w radio dało się słyszeć piosenkę, do której tej nocy zatańczyli nie jeden taniec. 

***

Hermiona wtuliła się w ciepły tors Harry’ego, pozwalając by jego zapach otulił ją z zewsząd i jeszcze przez chwilę pozwolił trwać w myśli, że wszystko jest dobrze, że w ich świecie nie ma już miejsca na wojnę i śmierć, a dowodem tego miała być właśnie ta noc — pierwsza, którą spędziła z Harrym Potterem, jej Wybrańcem. Nigdy nie sądziła, że ich losy tak się potoczą. Było to nazbyt nierealne i może przez to jeszcze piękniejsze. Harry przygarnął ją bliżej siebie, tak, że ich ciała znów do siebie przyległy, łącząc się w jedno, a Hermiona poczuła dreszcz. Z początku przyjemny, jednak po chwili przerodził się w coś niepokojącego, co mimo całej radości zagnieździło się na dnie jej serca.

— Myślisz, że to zaakceptują? — zapytała szeptem, bojąc się usłyszeć odpowiedź. — Ginny i Ron są naszymi przyjaciółmi i oboje żywią względem nas poważne uczucia… A pozostali Weasleyowie? 

— Też się tego boję, Hermiono — westchnął Potter i pogładził dłonią jej plecy. — Wiem, że Ron jest w tobie zakochany, nie raz mi o tym mówił. A ja długo starałem się, by to tylko jeden z nas cię kochał… Nie postąpiłem tak, jak powinien prawdziwy przyjaciel, zdradziłem go, ale nie mogłem tak dłużej, nie mogłem okłamywać siebie ani ciebie… Jego również nie powinien więc… Jeżeli ty nic do niego nie czujesz… 

— Nie czuję — zapewniła go natychmiast. — Kocham ciebie, Harry. 

— A ja kocham ciebie, Hermiono. 

***

Dookoła rozbrzmiewały wiwaty, ludzie rzucali się sobie w ramiona i płakali ze szczęścia, wykrzykując imię Harry’ego. Hermiona biegła przed siebie, wymijając wszystkich w poszukiwaniu swojego ukochanego. Tak bardzo się o niego bała, gdy wyruszył samotnie do Zakazanego Lasu, a potem, gdy Hagrid przyniósł jego ciało, myślała, że świat się zawalił, że razem z nim odeszła znaczna cząstka jej samej. Jednak Harry żył, pokonał Voldemorta i zakończył całe to piekło. Teraz będą mogli w końcu być razem i powiedzieć całemu światu o swojej miłości. 

— Harry! — zawołała radośnie na widok czarnowłosego chłopaka i natychmiast wpadła mu w ramiona, całując jego rozgrzane policzki. — Tak bardzo się bałam! 

— Hermiono, nic mi nie jest. Udało się! — zawołał, odwzajemniając uścisk. — Widziałaś gdzieś Ginny?

— Ginny? — spytała i niczym rażona piorunej, odsunęła się od niego. 

— Widziałem ją podczas bitwy — wyznał Harry, rozglądając się dookoła. — Bałem się o nią i teraz po prostu muszę ją znaleźć. 

— Dlaczego?

— Kocham ją, Hermiono! — wykrzyknął z uśmiechem na twarzy. 

— Kochasz? 

— Najmocniej na świecie! 

***

Wówczas tego nie rozumiała. Dla niej świat runął, szczęście przestało istnieć, a nikt nawet nie dowiedział się dlaczego. Harry w końcu odnalazł Ginny, byli tacy szczęśliwi. Hermiona jednak nie mogła udawać, że nic się nie wydarzyło, powiedziała Ronowi, że go nie kocha i nie mogą być razem, a on całe szczęście nie czekał długo, by się po niej pocieszyć. Teraz jednak, gdy patrzyła na uśmiechnięte twarze swoich przyjaciół, bawiących się na weselu Potterów, znała już całą prawdę. 

Miłość, która połączyła ją i Harry’ego była sprzeczna z jego honorem, wiązała się z najgorszą w jego mniemaniu zbrodnią — ze zdradą przyjaciela. I gdy Potter ruszył na pewną śmierć do Zakazanego Lasu, by dopełnić przeznaczony mu los, Voldemort niszcząc ostatni horkruks, zniszczył w nim również wszystko to, co było niehonorowe. Wyrywając cząstkę swojej duszy z ciała Harry’ego, wyrwał również Hermionę z jego serca, a wspomnienie ich wspólnie spędzonych chwil zniknęło z jego pamięci. 

Harry zapomniał tamtą pamiętną noc. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy